Komentarze: 8
Wczorajszy komers był genialny.
Byłam jedynym w swoim rodziaju człowiekiem z gipsem na nodze, ale i tak bawiłam się wspaniale.
Zatańczyłam trzy szybkie tańce i zostałam poproszona do czterech wolnych - ciekawe czy to przez moje chwilowe kalectwo.. Wolę żyć w nieświadomości:)
Poza tym odzywało się do mnie 3/4 szkoły, a nauczyciele mi współczuli.
...ale nie dlatego piszę tę notkę.
Komers był bezsprzecznie najlepszą zabawą w tej budzie.
Na nim - o dziwo- bawiły się ze sobą wszystkie subkultury (trochę szkoda, że prawie non stop szło techno). Prawie wszyscy zżyli się ze sobą.
Na chwilę zniknęły gdzieś obojętność czy sztywność. Ludzie bawili się tak, jak dobrzy znajomi.
Tak, pododało mi się i nie żałuję, że poszłam.
Właśnie dla takich chwil jest warto żyć :)
P.S. Chciałam gorąco pozdrowić wszystkie osóbki, które się mną "zajmowały", nie zostawiły mnie samej i pełniły przy mnie "warty". (Czułam się wyjątkowo :P) Wielka buźka dla WAS!!!